Jesteśmy w Guyangu. Przejechaliśmy łącznie 1237 km. Pogoda paskudna: zimno i deszczowo.
Czas pożegnać Pinga i Ponga.
A robimy to tak:
Najpierw znajdujemy Chińczyka (w wypasionym hotelu), który zna angielski i pisze nam na kartce zdanie "chcę sprzedać 2 nowe elektryczne rowery, jeździliśmy na nich tyko 3 tygodnie". Następnie odszukujemy miejsce, gdzie handlują takimi rowerami i pytamy, za ile by nam je sprzedali. Jak podają cenę, pokazujemy kartkę z tłumaczeniem i wrzucamy niższą cenę, niż oni podali nam. W końcu dobijamy targu. Odzyskujemy ponad 3/4 ceny PingPongów, czyli łącznie cała trzytygodniowa zabawa kosztowała nas 266 zł.
I po PingPongu. Smutno
.