I to tyle, jeśli chodzi o Tajlandię. Speedboat z KohWai i szybko na granicę z Kambodżą.
Jeszcze tylko drobna przepychanka na granicy. Pani od wystawiania wizy żąda od nas po 1200 tajskich bahtów, co stanowi ok. 40 USD. A my wiemy, że wiza kosztuje 20 USD. Bart mówi, że nie mamy bahtów, że możemy zapłacić dolarami. Pani niepocieszona,w końcu wyrzuca z siebie: -"To dajcie po 25 dolców od głowy!"
-"A dlaczego, skoro na stronie konsulatu napisali, że wiza kosztuje 20 USD!?"
-"Bo 5 to tip dla załogi..." - pani wyznaje szczerze
.
Koniec końców zwyciężamy z kambodżańskim systemem, dostajemy wizy po cenie urzędowej.
Za granicą świat się nagle zmienia...znikają kurorty, autostrady, wypasione bryki, knajpy dla białasa.
Zaczyna się za to zabawa z kasą: w Kambodży funkcjonują trzy systemy walutowe: tajski baht, amerykański dolar i wreszcie ich własny riel (konsekwentnie nazywany przez nas khmerem
). Płacisz jedną walutą, wydają ci w innej...Się człowiek może pogubić, zwłaszcza, jak nie przykładał się do matematyki...