Jedziemy do Sapy na północy Wietnamu, gdzie podobno żyją mniejszości kolorowe i jest ładnie.
Pogoda się popsuła. Siąpi. Błoto, ślisko. Co kilka kilometrów roboty drogowe i wstrzymują ruch. Musimy czekać, aż np. wysadzą skałę. Potem trzeba sprzątnąć z jezdni kamienie i zrobić przejazd, a to trochę trwa.
Po drodze faktycznie pełno gaździnek ubranych w rozmaite ludowe ciuchy. Jedna grupka czeka na przystanku. Zagadujemy. Panie uchachane, kończy się na wspólnej motorowej sesji fotograficznej. Obiecujemy wywołać i wysłać zdjęcia jak dojedziemy do Sapy.