Z Namdriku nie lecimy z powrotem prosto na Majuro, ale wysiadamy na Atolu Jaluit. Zatrzymaliśmy się tu już wcześniej statkiem w drodze na zaćmienie, jednak nie zdążyliśy wtedy zobaczyć wyspy. Pytamy, czy widzieli tu zaćmienie.
-"Chmury były, padało prawie..."
Idziemy na ryby! Na tuńczyki! A jak to się robi? Ano najpierw trzeba skołować człowieka z łódką z silnikiem. Dogadujemy się i następnego dnia wyruszamy wielokrotnie przemalowywaną, drewnianą łupiną na połów...Wypływamy poza atol. Nagle widzimy, że nad powierzchnią krąży stado ptaków: znak, że pod wodą kręci się ławica małych ryb. Ptaki żerują na nie "od góry", a tuńczyki "od dołu". Rozwijamy szpule z grubą żyłą z wielgachnymi woblerami, wyrzucamy za łódź i przepływamy przez środek ptasiego kłębowiska. Minuta i...jest! Podgór ma rybę! Wyciąga pierwszego, pięknego żółtopłetwnego tuńczyka. Nawet nie zauważył, jak w trakcie walki żyłka przepaliła mu spodnie . Wyrzucamy kolejny raz ...i znowu mamy! I znowu! O, ta chyba się urwała..A nie, znowu ciągnie. Walczy straszliwie, ledwo można utrzymać. "To musi być rekin"-orzeka Kierownik. Gdy już prawie udało nam się wydobyć zwierza, linka znów się luzuje, przy łódce śmiga nam tylko sylwetka odpływającego rekina. Na powierzchnię wyciągamy... odgryziony łeb ryby! Rybsko najpierw chwyciło naszą przynętę, potem rekin zeżarł złapane rybsko
.
Łączny wynik polowania: 12 tuńczyków. Z głodu nie umrzemy...
Ryb jest za dużo, więc postanawiamy część sprzedać. 5USD za sztukę. Za sprzedane ryby zwróciło nam sie w 50% za paliwo
Wieczorem robimy sashimi. I steki. I jeszcze raz sashimi...A potem dla odmiany zjadamy sobie trochę tuńczyka...
Na Jaluicie można znaleźć sporo pozostałości z II Wojny. Japońskie działa, bunkry...
(lej po bombie)
(check-in desk)