Nieopodal Brisbane na wschodnim wybrzeżu mieści się słynne Australian Zoo. Z zasady omijamy takie przybytki szerokim łukiem, jednak w tym przypadku słyszeliśmy tyle dobrego, jak tam niby pięknie i że to w ogóle nie przypomina zoo, a zwierzaki żyją prawie jak w naturze, że decydujemy się na wizytę. Poza tym jedząc na śniadanie płatki kukurydziane pewnej znanej firmy znaleźliśmy na opakowaniu promocję: jak wytniesz kupon i pokażesz w kasie, to za bilet zapłaci tylko jedna osoba, co ostatecznie przekonało oszczędnego Polaka

.
A tu skucha. Zoo jak to zoo. Do tego zwierzaki wcale nie mają zbyt wiele przestrzeni dla siebie, a krat nikt nawet nie próbował maskować.
Najlepsze są jednak super dodatkowe atrakcje. Po pierwsze karmienie słoni. Tłum zwiedzających najpierw kupuje za kilka dolarów banana, potem ustawia się w długiej kolejce do nakarmienia słonia (obok pana, który trzyma tablicę "entrance"), a jak już poda słoniokowi banana, przesuwa się w kierunku pana z tablicą "exit", obok którego ustawiony jest kubełek z wodą, żeby sobie można było higienicznie obmyć rękę skalaną przez słonia. Jak ktoś nie załapał się na karmienie słonia, to od biedy zawsze zostaje mu kangur. Organiczne kangurożarcie można nabyć z automatu (takiego jak od Coca-coli) wrzucając parę dolarów. To jednak jeszcze nic. Największy przebój to Koloseum, na środku którego odbywa się dwa razy dziennie szoł z udziałem mieszkańców zoo. Wyje muzyka, wodzirej nawołuje publikę, żeby wrzeszczała na wiwat kolejno występujących zwierzaków. W pewnym momencie wybierane są spośród publiczności cztery osoby, które mają stanąć, rozłożyć ręce i zakwiczeć, żeby przyleciały do nich i usiadły im na ramionach wypuszczone z klaki ptaki. Cóż, nie udało się, ptaki zwiały poza stadion... Potem, w kulminacyjnym momencie przedstawienia dzielny, zwinny i zuchwały pan pracownik zoo ucieka po arenie przed krokodylem...
Jedyną pociechą w tym wszystkim jest koala. Ale ten też mieszka jakby w wazonie z rury wypchanym gałęziami eukaliptusa...Można go poklepać po tyłku jak ktoś chce. A obok pani pracowniczka przewiesza z "wazonu" na "wazon" tabliczkę "ten koala ma teraz przerwę w głaskaniu"...
Szczerze odradzamy.

(wombat)

(światłowstręt

)