Ostatnie dwa dni na rowerach.
Robimy "przecięcie". Dla niewtajemniczonych: zabawa polega na dojściu do miejsca, w którym przecinają się południk z równoleżnikiem. S42 E174 wypada na środku winnicy
.
W końcu wieczorem dojeżdżamy do mety. Jesteśmy dokładnie w miejscu, w którym zaczęliśmy dwa miesiące temu pętlę dookoła Południowej Wyspy, czyli na campingu w Christchurch. Za nami przeszło 2500 km pedałowania. Różnią się tylko nasze nogi: wyrosły nam mięśnie, o których istnieniu nigdy wcześnie nie wiedzieliśmy. I mimo pochłaniania przerażających porcji jedzenia schudliśmy. Dwa miesiące na rowerach wystarczą. Rower jest fajny, ale zgodnie przyznajemy, że byłby jeszcze fajniejszy, gdyby miał silnik.
Zatem czas na sprzedaż. Wstawiamy ogłoszenie na Trade Me. Po małej dyskusji nad taktyką decydujemy się podać niską cenę wyjściową żeby zainteresować ludzi i liczymy na to, że sami ją podbiją licytując. To była słuszna koncepcja. Rowery nie tylko się sprzedały, ale nawet zarobiliśmy na tym parę dolarów
.