Przez ostatnie dni omijaliśmy popularne turystyczne szlaki i w ogóle nie odczuliśmy, że Atacama to jedna z największych atrakcji turystycznych Chile. A tu przecież z San Pedro de Atacama ciągną sznury jeepów i busów, wiozące na pustynię hordy zapakowanych w nowiusieńkie goreteksy gringo.
Po południu dojeżdżamy do słonej Laguny Chaxa, gdzie żyją flamingi. Ładnie, i owszem. Ale nagle przed zachodem słońca zaczynają podjeżdżać jeden za drugim autokary, samochody. Na jednego flaminga przypada ze 20 ludzi. Nie lubimy tak...
Rozbijamy namiot nieopodal laguny. Postanawiamy "pójść na flamingi" jeszcze raz o świcie. O 7 wschodzi słońce. Jesteśmy zmarznięci i zaspani, ale za to zupełnie sami. Plus stada ptaków. Niektóre jeszcze śpią na jednej nodze z głową wtuloną w skrzydła, inne zaczęły już śniadanie: człapią bez końca z dziobami zanurzonymi w słonej wodzie. Gdyby tylko było trochę cieplej ...