Dosyć gór i kamieni, czas zabrać rodziców w cieplejsze rejony. Duuużo cieplejsze. Przenosimy się do dżungli. Najpierw z Puerto Mandolado łódką po rzece Tambopata, potem kilka kilometrów piechotą, potem łódką po jeziorze Salavan i jesteśmy na miejscu.
Jest gorąco, ale akceptowalnie, robali i komarów mniej niż latem na Mazurach. Nie pada. Przez dwa dni chodzimy po lesie i pływamy po jeziorze wypatrując zwierza. Jako że trafił się nam przewodnik - autochton podpuszczamy go kulinarnie. Większość stworów da sie zjeść. "Very tasty meet"
. Jedynie ptaki z czubem, czyli tzw. "stinky beards" są nietykalne, bo śmierdzą tak okrutnie, że nic ich nie ruszy. Chyba, że kajman. Kajman zeżre wszystko...
(Rio Tambopata)
(Rio Tambopata)
(Rio Tambopata)
(jezioro Sandoval)
(jezioro Sandoval)
(jezioro Sandoval)
(kaiman)
(olbrzymie wydry)
(olbrzymie wydry)
(Bartek celuje w cytryny)
(nauka obsługi orzecha brazylijskiego)
(mrowisko)
(załoga nietoperzy)
(tarantulla)
(tarantulla)
(kaiman na nocnym polowaniu)
(śmierdzące ptaki, których nikt nie chce jeść)