30 lipca wieczorem docieramy do miejsca oglądania zaćmienia słońca. Rozstawiamy obóz nad jeziorem Hara Nur, w pobliżu centerline(linii, na której zaćmienie trwa najdłużej). Następnego dnia po drugiej stronie jeziora wyrasta kilka obozów białasów. A myśleliśmy, że wybraliśmy oryginalne miejsce do oglądania zaćmienia. Na szczęście po naszej stronie jeziora nie ma drogi, więc tu nikt nie przyjechał. Mamy kilka kilometrów brzegu tylko dla siebie.
Krajobraz bardzo surowy, ale piękny. Kolor wody kontrastuje z kamienistymi plażami i otaczajacymi brunatnymi, łysymi górami. Hara Nur leży na wysokości ponad 2500 m n.p.m., pozbawione jest ryb, a najwięksi twardziele są w stanie wytrzymać w jego lodowatej najwyżej kilka minut.
W obozie spędzamy dwa długie dni w oczekiwaniu na zaćmienie. Dramaturgii dodaje pogoda, która tutaj jest praktycznie nieprzewidywalna. Miewaliśmy już nieznośne upały, gwałtowne burze, huraganowe wiatry i temperatury bliskie zera - wszystko w ciągu nawet kilku godzin. Od chwili pojawienia się w sercu Ałtaju i przykrego zapoznania się z tutejszą aurą straciłem wszelką nadzieję obejrzenia tegorocznego zaćmienia. Niektórzy napotykani przez nas turyści ewakuowali się z terenów górzystych w kierunku pustyni Gobi w poszukiwaniu dobrej pogody. Zrezygnowany założyłem się z Bartkiem o to, że stawiam mu flaszkę mongolskiej wódki jeżeli pogoda na zaćmienie dopisze(potem musiałem zwyczajowo dodać do niej jeszcze dwie za dwukrotny upadek z konia).
W końcu nadchodzi tak długo oczekiwany dzień. Od samego rana szczęście nam dopisuje. Niebo jest bezchmurne. Szukamy dobrego miejsca do obserwacji. Wybieramy szczyt góry, z którego mamy widok w każdym kierunku. Potem wydarzenia nabierają tempa. Widzimy księżyc powoli zakrywający tarczę słońca i niezwykle zmieniający się świat w miarę "znikania" słońca. Widok z góry jest idealny, żadna chmura już nam nie zagraża! Nadciąga cień księżyca, na horyzoncie jedna po drugiej gasną chmury, zapada ciemność. Pojawia się korona słońca i gwiazdy. W grupie euforia i zachwyt. Niestety po 2 minutach 11 sekundach słońce powraca, a świat stopniowo wraca do normy. Udało się!