Przed dwunastą jesteśmy znowu w centrum, żeby się załapać na taxi. Za chwilę pojawiają się lokalni doradcy. Jeden mówi, że siewodnia taxi nieto, że jak chcemy jechać, to musimy zapłacić mu 90 tys. tugrików. Hłe, hłe, nie z nami te numery, Bruner, przyjechaliśmy tu za 8 tys. od głowy i za tyle wyjedziemy. A za chwilę inny wioskowy kiwa głową, że taxi przyjedzie, kosztuje po 6 tys tugrików, trzeba czekać. Potem mówią, że jednak nie przyjedzie, i tak w kółko, a czas płynie. Chyba faktycznie jest problem, bo w całym Bayan Nur nie ma benzyny. Dzwonią do sąsiedniej wioski, niby ma ktoś przyjechać, ale nie przyjeżdża. W końcu jeden gość zgadza się zabrać nas i jeszcze kilka osób za 8 tys od głowy. Pakujemy się do Uaza, jedziemy pod jurtę kierowcy, tam się zatrzymujemy. Za chwilę kierowca każe wszystkim wysiadać, bo jednak nie pojedzie, ale nie możemy zrozumieć, dlaczego. Wszyscy wściekli, mówią, że dziś nie uda się wydostać z Bayan Nur. Wpadamy w lekką panikę, bo jutro w południe musimy być na lotnisku w Bayan Olgi. Co tu robić, co tu robić? Może na koniu? Może piechotą 30 km do drogi, gdzie coś przejedzie i nas zabierze? Jest już po 15...Jedna kobitka, której wyraźnie też bardzo zależy na wydostaniu się z Bayan Nur, chodzi po wiosce i prowadzi rozmowy. Mamy ją na oku. Ale widzimy, że spaceruje ze skwaszoną miną, więc chyba niewiele wskórała. W końcu przychodzi do nas i mówi, że kierowca, który nas poprzednio wyrzucił z Uaza, pojedzie, ale każdy musi płacić po 15 tys. Cóż robić, w tej sytuacji targować się zbyt ostro nie będziemy. Raczej nie kantują nas, bo wszyscy płacą tyle, co my. Uff, jedziemy. Podskakujemy sobie z ulgą na wertepach, a tu niespodziewanie po 5 km samochód zgrzytnął i stanął. Motor problem. Oj, coś ciężko nam idzie. Nagle nas olśniewa: wszystko jasne, przecież dziś trzynasty! W końcu jednak Uaz odpala.
W Olgi jesteśmy po dziewiętnastej. Ruszamy od razu do internet cafe, żeby sprawdzić maile w sprawie wizy do Kazachstanu. I tu włosy nam stają dęba. Odpisali nam, że nasz samolot nie leci bezpośrednio do Ałmatów, ale ma międzylądowanie w Ustkamemgorsku i tam odbywa się odprawa. Nie ma opcji, żeby w Ustkamemgorsku wystawili jakąkolwiek wizę, bo tam nie działa żadna jednostka konsulatu, więc w ogóle prawdopodobnie nie pozwolą nam dalej lecieć do Ałmatów i deportują. Ojojoj..Wykonujemy jeszcze przez godzinę nerwowe poszukiwania, jak tu inaczej skołować kazachską wizę, obdzwaniamy kazachskie agencje podróży, lotniska, ale nic nie zdziałaliśmy, bo za mało czasu. Miny mamy niewyraźne. Trudno, jutro lecimy, co będzie, to będzie. Jest jeszcze jeden drobny szczegół. Nasza mongolska wiza została wystawiona na 30 dni, a nie na miesiąc. Wjechaliśmy do Mongolii 14 lipca, a wyjeżdżamy 14 sierpnia. Wszystko byłoby fajnie, gdyby lipiec miał 30 dni...
Przeczuwamy problemy...