Jeśli się kupi bilet z Filipin na Marshalle to można - zamiast lecieć bezpośrednio do celu - robić postoje na wszystkich kolejnych wyspach w tej samej cenie. I tak oto lądujemy w piątek o czwartej rano, skonani, na wyspie Guam. Jesteśmy w USA...Kto by pomyśłał...Mamy tu spędzić trzy dni, odebrać paczkę z Polski z naszymi zabawkami: sprzętem nurkowym i namiotem, a w poniedziałek rano polecieć dalej na Mikronezję.
Pożyczamy samochód (brak publicznego transportu) i objeżdżamy wyspę, żeby się zorientować co i jak i znaleźć jakiś nocleg...Ceny z kosmosu. Guam jest urlopową destynacją Japończyków i ceny też są w standardach Japońskich. Główne miasto lokalesi nazywają Małym Tokio

. Jedno wielkie betonowe hotelisko. No nic, do poniedziałku (trzy dni) jakoś przebolejemy. Poza tym na wyspie mieszczą się amerykańskie bazy wojswkowe. Większość mieszkających tu Amerykanów to żołnierze na kilkuletnich kontraktach. Mają m.in. samoloty B 52 - ale oficjalnie nikt nie wie, czy trzymają tu też bombę atomową...
Kontaktujemy się z Gregiem, który mieszka od roku na Guamie i którego poznaliśmy przez internet na "coach surfingu". Na jego adres miała przyjść ekspresowa paczka z Polski i powinna już tu dotrzeć. Niestety, nie dotarła. Może jutro...
Następnego dnia w sobotę idziemy z Gregiem i jego dziewczyną na amerykański zespołowy treking, a co. Ludzie w wieku rozmaitym spotykają się co tydzień i sobie razem maszerują. Po godzinie przedzierania się przez habazie docieramy do uroczej zatoki, wskakujemy do wody i sobie snorklujemy. Greg proponuje nam, żebyśmy u niego dziś przenocowali. No nie da się ukryć, że spada nam z nieba

. Po trekingu jedziemy na pocztę...Paczki nie ma. Robi się gorąco... Idziemy do biura Continental Airlines i sprawdzamy, czy da się przełożyć lot. Nie ma problemu, bezpłatnie możemy żonglować datami w naszym bilecie jak tylko chcemy. Opóźniamy lot.
U Grega spędzamy dwie noce, ale nie chcemy nadużywać gościnności, więc prosimy go o pożyczenie namiotu i rozpoczynamy poszukiwania miejscówki na camping. Powinno się coś znaleść, bo poza głównym miastem na Guamie jest wiele uroczych, pustych miejsc, zwłaszcza na północy wyspy. Jedziemy drogą wzdłuż plaży, ale nie możemy przejechać na samą plażę, bo wszędzie wzdłóż niej ciągną się prywatne działki. Na drodze, przed tabliczką "Manny's Paradise" stoi starszy pan. Pytamy, czy wie, którędy tu moża dojechać do plaży. "Tu wjedźcie, zapraszam na moją działkę. Ja jestem Manny". Miejsce bajkowe. Raj. Ławy i gril w cieniu palm, biały piasek, turkusowa woda. Manny jest wyspiarzem. Jego dziadek był Portugalczykiem a babka pochodziła z rdzennie guamskiego ludu Chamoro. Mieszka i nocuje w mieście, ale w dzień przyjeżdża na działkę. Dyskretnie pytamy, czy może przypadkiem nie zna w okolicy miejsca, gdzie można campować...I tak oto, w oczekiwaniu na naszą ekspresową przesyłkę, logujemy się w raju

. Za winklem, prawie że na rzut krabem, najgłębsze miejsce na ziemi: Rów Mariański...

(udź podwodna)

(Manny)

(nocne życie u Mannyego)

(jeszcze jeden gość - krab palmowy)

(dzik)

(na działkę wpadli koledzy)
Sielankę zakłóca niestety odyseja z paczką. Paczka zaginęła, w systemie wyświetla się tylko informacja, że wyleciała z Polski, ale brak potwierdzenia, że wylądowała w Stanach. Zmieniamy po raz kolejny lot.
W międzyczasie oglądamy sobie guamskie atrakcje.

(hiszpańskie armaty)

(japońska łódź podwodna)

(torpeda z II wojny)

(hiszpański mostek)

(podpory, na które nakładano dach - pozostałość po ludach Chamoro)

(Polski akcent- J.P.II wykonujący jeden pełny obrót na dobę!)

(kościółek)
Nurkujemy też na pożyczonym sprzęcie. Jak się człowiek podowiaduje, to można wyszukać fajne imprezy w tej Hameryce. Na przykład w weekendy organizują darmowe nurki z brzegu - płaci się tylko 5 dolców za butlę. Mili ludzie, wesoło. Albo festiwal Mango można odwiedzić

.
Wreszcie po tygodniu w sobotę wieczorem jest informacja: paczka wyleciała z Honolulu na Guam!!! A że cała poczta już nas zna, wydają nam w niedzielę nasze sprzęty, mimo że są nieczynni. Pani z poczty, która nadzorowała naszą sprawę, pada nam z radości w objęcia

. Jutro lecimy dalej!