Mamy dylemat: jechać na Fraser Island, czyli - jak podają - największą na świecie piaszczystą wyspę (ponad 100 km długości), po której da się przemieszczać tylko za pomocą samochodu 4x4, czy nie? Z jednej strony wszyscy pieją z zachwytu, jakie to cudowne miejsce, z drugiej mamy obawy, że jeśli tam wszyscy tłumnie jeżdżą, to pewnie już dawno przestało być aż tak cudownie, z trzeciej strony teraz nie ma w sumie sezonu wakacyjnego, więc może nie będzie ludzi...
A niech tam, jedziemy. Pakujemy się na prom i po chwili wysiadamy na plaży. Okazuje się, że po wyspie najłatwiej i najszybciej jest przemieszczać się po mokrym, twardym piasku wzdłuż wybrzeża w czasie odpływu (ograniczenie 80 km/h). W głębi lądu drogi są wymagające: wszędzie piach i góry-doły i podróż trwa bardzo długo.
Całe szczęście, że zdecydowaliśmy się przyjechać. Ludzie są, ale tylko w kilku najsławniejszych punktach. Od czasu do czasu przyjeżdża nawet autokar terenowy pt. "Fraser Island Adventure one day safari". Wystarczy jednak odjechać kilometr dalej i wkoło cisza, spokój i wyspa cała dla nas. Na pieszych szlakach (bo okazuje się, że jest ich pełno i są świetne) żywej duszy.
Rajsko tu, rajsko tu, rajsko tu!!!. Trudno uwierzyć, że na tak niewielkim obszarze zmieściło się tyle przeróżnych krajobrazów. Wkoło wyspy morze (jak to zwykle na wyspie
) pełne ryb, które łowimy sobie z plaży na obiad. Wzdłuż plaży wielkie, piaszczyste wydmy lub skały, z ich szczytu można wypatrzeć w wodzie olbrzymie żółwie czy manty (na prawdę je widać!!!). A wystarczy odjechać kawałek wgłąb lądu, i pojawiają się lasy. To niesamowite, jak na piachu wyrosła prawdziwa puszcza z kilkudziesięciometrowymi drzewami.W pobliżu rzek puszcza przeobraża się w przepiękny las tropikalny, z lianami, palmami...No i przede wszystkim na Fraser Island mnożą się słodkowodne jeziora, w których można do woli pływać (w sumie jest ich ponad 40). Jedne trochę przypominają Mazury albo Bory Tucholskie, inne mają barwę brunatnoczerwoną, jakby rozlała się w nich krew, ale są i takie, co wyglądają jak zatoki na Marszalach, tyle że ze słodką wodą!!! I znowu: tłumek zalega nad najsławniejszym jeziorem McKenzie, inne - tylko dla nas. W kilku mieszkają sobie nawet słodkowodne, małe żółwie. Są również urocze, krystaliczne strumyki z białym, piaszczystym dnem i też doskonale nadają się, żeby w nich zalec dla ochłody.
My tu sobie gadu gadu, a tu przecież 11 listopada...Dla jednych święto narodowe, dla innych imieniny, a dla jeszcze innych czas kultowego najazdu na Tokaj
. Łączymy się duchowo z Ekypą nad garem węgierskiego gulaszu i gąsiorkiem wina
...
I tu się musimy jeszcze przyznać kulinarnie, że zjedliśmy kangura...Nie bójcie się, nie piekliśmy go na ruszcie niczym barana używając przy tym ogona zamiast korby, tylko kulturalnie zakupiliśmy kawałek mięsa w sklepie.W ulotce namawiali do spożywania, jako że to dobre dla Matki Ziemi, bowiem kangur nie emituje do atmosfery tyle metanu co, dajmy na to, taka krowa. Jest zdrowy i pożywny. Spodziewamy się podeszwy, a tu wyszedł nam przepyszny, rozpływający się w ustach stek. Bardzo podobny do wołowiny, tylko delikatniejszy. Kto by pomyślał...
Wyspa ma jedną wadę: najupierdliwsze muchy na świecie. Wielkie gryzące gadziny, które nawet po mocnym uderzeniu potrafią się reaktywować i dalej atakować. I po co to w ogóle żyje???
Miały być cztery dni, siedzimy w rezultacie tydzień, a spokojnie można by dłużej...
(autostrada)
(droga w głębi wyspy)
(korniki)
(jezioro Boomanjin)
(jezioro Boomanjin)
(jezioro Boomanjin)
(jezioro Boomanjin)
(jezioro McKenzie)
(jezioro McKenzie)
(jezioro McKenzie)
(jezioro McKenzie)
(jezioro McKenzie)
(jezioro Basin)
(jezioro Ocean)
(jezioro Coomboo)
(jezioro Allom)
(jezioro Allom)
(jezioro Waby.- wśród wydm)
(gotowanie gulaszu)
(gotowanie gulaszu)
(gotowanie gulaszu: JA KO-CHAM WĘĘĘGRY, LA LA LA LALALA...
)
(possum, który chciał się załapać na gulasz)
(strumyk)
(strumyk)
(strumyk)
(wydma, która składa się z różnokolorowego piasku)
(wydma, która składa się z różnokolorowego piasku)
(daj, daj, daj
)
(wrak Maheno)
(wrak Maheno)
(wrak Maheno)