Małe miasteczko Sigsig. Schludne uliczki, zadbane domy. Dojeżdżamy tu po południu. Po miasteczku drepczą kobiety w ludowych strojach. W rękach niosą wiązki słomek. W pewnym momencie, prawie równocześnie, zaczynają wyplatanie. Niemal w każdych drzwiach czy po prostu na ulicznym krawężniku siedzą kobiety i przebierają zwinnie palcami, często w grupach, żeby sobie poplotkować przy robocie.
Tak właśnie powstają kapelusze... panamskie. Nie w fabrykach, ale w dłoniach. Wbrew nazwie pochodzą z Ekwadoru a nazwa wzięła się stąd, że nosili je robotnicy przy budowie Kanału Panamskiego. Do wyrobu kapeluszy używa się specjalnych słomek, które rosną tylko w Ekwadorze Po ich pracochłonnej obróbce można rozpocząć wyplatanie. Wyplatać należy rano lub wieczorem, gdy słomki osiągają najlepszą elastyczność. Idealny kapelusz powinien zostać wypelciony tak, by nie miał żadnych prześwitów. W Ekwadorze kosztują ok 50 - 100 USD, ale najlepsze egzemplarze mogą osiągnąć cenę ok 500 USD, a w innych krajach nawet kilkakrotnie wyższą.